WARSZTATY BIBLIOTEKARSKIE NUMER 1-2(33/34), CZERWIEC 2010PoprzedniNastępny

 

Serwis BPP | Warsztaty Bibliotekarskie | 2010 nr 1-2 | Twórcy literatury ...

Sylwia Madalińska
nauczyciel bibliotekarz Biblioteki Pedagogicznej w Piotrkowie Trybunalskim

 
  Piotr Kulpa  
     
 

     Zaskakującym i bardzo pozytywnym wydarzeniem na lokalnym - i nie tylko - rynku kulturalnym było minionej zimy pojawienie się w księgarniach powieści Piotra Kulpy - rodowitego bełchatowianina. Piotr Kulpa w latach 90. znany był tutaj jako znakomity, dobrze zapowiadający się poeta, laureat kilku prestiżowych konkursów, autor wierszy, które również dzisiaj z powodzeniem się "bronią". Miał jednak zawsze awersję do zrzeszania się ze środowiskiem i z czasem jako literat - zamilkł.
      Za kilka chwil, mając możliwość zapoznania się z kilkoma, jak dla mnie - wybitnymi wierszami bełchatowianina, przekonacie się Państwo, jak większą niespodzianką, bo czymś zupełnie odmiennym, było ujawnienie się po kilku latach Piotra jako prozaika piszącego dla dzieci. Książkę wydało wydawnictwo SOR-MAN, a patronuje jej i promuje ją portal http://www.alteredukacja.pl/.
     Piotr Kulpa, poproszony o napisanie kilku słów o sobie na potrzeby tego artykułu, zrobił to tak pięknie, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko bez większych ingerencji redakcyjnych oddać Mu głos.

 

 

 

Mówi Piotr Kulpa:
     "Nazywam się Piotr Kulpa. Mam 43 lata. Wykształcenie średnie, technik drogowy, choć moim marzeniem było zostać weterynarzem. Udało mi się nawet dostać do Technikum Weterynaryjnego we Wrześni, ale po tygodniu wróciłem do domu. Nie wytrzymałem rozłąki. Po szkole średniej podejmowałem kilka kierunków studiów, ale nie było mi dane ich ukończyć. Mam za sobą rok resocjalizacji na WSPS w Warszawie i rok studium animatora kultury we Wrocławiu.
     Pisać usiłowałem od dziecka. To pragnienie przyszło podczas czytania książek w dzieciństwie, a zacząłem je realizować, odrabiając lekcje z języka polskiego. Pani była dość pomysłowa i wymagająca, więc pisałem wierszowane bajki, wypracowania i felietony. A w domu, dla siebie, pisałem różne opowiastki i dzienniki. Później przyszła pora na wiersze miłosne, których dziś oczywiście nie pokazałbym nikomu. W szkole podstawowej opiekowałem się też kozami w szkolnym ogródku zoologicznym. To był wspaniały okres. Dlatego zapragnąłem zostać weterynarzem. No i dzięki lekturze "Wszystkie stworzenia duże i małe" Jamesa Herriota.
     W moim życiu było sporo zwierząt: kilka psów, koty, szczur, rybki, myszki, chomiki a nawet owady, zbierane na łące. Obecnie mamy w domu szynszylę i przerośniętego sznaucera miniaturę.
     Nie umiem usiedzieć w jednym miejscu. Wiele razy zmieniałem pracę, gdy czułem, że już się wypalam i zdobyłem już odpowiednie doświadczenie. Pracowałem kilka lat jako sanitariusz pogotowia ratunkowego, kilka lat jako animator kultury w bełchatowskim klubie "Piwnica". Byłem nawet listonoszem i domokrążcą. A ostatnio pracuję jako sprzedawca - już wiele lat. Bardzo ważny jest tu dla mnie kontakt z ludźmi. Każdy człowiek ma do opowiedzenia niesamowitą historię, ale nie każdy umie ją opowiedzieć.
     Mam na swoim koncie kilkadziesiąt piosenek i wierszy. Część z nich była prezentowana podczas wieczorów autorskich, niekiedy przy ogniskach lub kominkach. Kilka wierszy zdobyło nagrody podczas konkursów ogólnopolskich. Niektóre piosenki krążą gdzieś wśród ludzi, zapisane na kasetach magnetofonowych. Niektóre odeszły już w niepamięć - jak ludzie, których mijamy bezwiednie."

Wiersze:

język grzechotnik

które pieszczą są słowa
kiedy ranią są słowa
i są słowa bezradne bezbronne
groch na wiatr w szelest pod podeszwą
żwiru szepty kiedy cichną są wyrazy
te się pisze w listach miłosnych
szminką na lustrze są wyrazy
nieme
są wyrazy ślepe
kamienie
więc można mówić lub
pisać gdy milczenie
nie pozwala oddychać

jest jeszcze język grzechotnik
jest jeszcze język surowy
mroczny i śliski
wąż po wylince słodki
smoczy język szybki

ta mowa dla ciebie
wrzącą strugą list
lepkim ciekiem po pergaminie skóry
pisanie

słowem

idę skąd bywa że i nikomu
po drodze że smród i ropucha sina
uchem wylezie taka słowem
:dolina

krew w rurach buczy rdza gra
kwiat trąć w oko pryska co i tak
choć wykol ni widu wiersza
ni słychu taka słowem
:prowincja

idę w trepy strachem podkute
na obie nogi kuty niosę grdyki
we flaszce juchy w strzykawce
pamięć stawiam się w czas
kosmatych siwizną dachów ciężarnych
kominów kiedy bywa że i nikomu
nie w porę słowem
:jestem

a tu mi twoich oczu nieba zamieć
gwiazdy w gardło strąca piersi
głazy sterczące po palcach na łeb
toczy że runąć między warg
granie w ust żleb choćby słowem
:lawina

Zmierzcha się

Zmierzcha się. Coraz trudniej
wspinać się na schody. Cienie
nas wyprzedzają, choć łamać im nogi.
Zmierzcha się. Ktoś nam portret
węglem bez pytania kreśli. Z żółtej karty
lecą nosy i powieki. Ładna byłaś.
Pogodna. Nie dalej, jak świtem.
Zmierzcha się. Wiatr się zrywa.
Pora nam do domu. Idźcie już.
Nic tu po was, pokrzykują drzewa.
Dzień minął, świat się zmienił.
Zmierzcha się. Pogrzmiewa.
Wśród latarń, aut, neonów
nie szukamy nieba. Oczy mrużysz
zalotnie aż mi drżą kolana.
Nazbierałaś kwiatów, żółci się naręcze.
Zmierzcha się. Słaba jesteś,
pewnie przez te jaskry. Pójdźmy już,
najdroższa. Prowadź, mój kochany.

 

 

 

Mówi Piotr Kulpa:
     "Ciepełko" to moja pierwsza większa proza, która miała szansę ujrzeć światło dzienne. Chciałem, by czytając je, rodzice się nie nudzili, a dzieci dopytywały o to, czego nie rozumieją. To rodzi konieczność wymiany myśli, której dziś chyba bardzo nam wszystkim brakuje. Chciałem też, by czytelnik zastanowił się nad tym, czy rzeczywiście potrzebuje w swoim życiu czegoś "lepszego". Czy nie wystarczy mu miejsce, w którym żyje, rodzina, którą posiada, spokój, który łatwo uzyskać, gdy przestanie się gnać do przodu. Za cenę wątpliwego postępu gubimy czas na dostrzeganie tego, co mamy, a co może być dla nas źródłem prawdziwego szczęścia. To nic odkrywczego, to historia, którą każdy przeżywa w swoim własnym życiu, ale nie każdy może ją docenia. Pragnąłem również, by zwierzęta znów stały się dla ludzi rodziną, ich posiadanie lub zainteresowanie nimi - źródłem głębokich emocji; by dzieci zaczęły widzieć w zwierzętach więcej wspaniałości niż w komputerze, Internecie czy modzie. I by uczyły się też traktować je odpowiedzialnie - z troską, nie jak zabawkę, by rozumiały, że dla udomowionych zwierząt najlepszym miejscem jest dom.
     "Ciepełko" to historia napisana z tęsknoty za dzieciństwem. Za czasem, gdy dobro było dobrem, a zło - złem; gdy największe podróże odbywało się dzięki wyobraźni, a okręcik z pudełeczka od zapałek tonący wśród fal podwórkowej kałuży opłakiwało się bez zawstydzenia. Pamiętam stadko kóz, którymi opiekowałem się w szkolnym ogródku zoologicznym. Pamiętam ich ciepło, ich zapach; radość ze spotkania i smutek w chorobie. Dla bohaterki czytanej właśnie książki chciało się żyć albo umierać. Wyobraźnia pomaga rozwinąć empatię, pozwala wczuwać się w położenie innych, być nimi.
     Jestem dużym dzieckiem. Podczas spaceru z psem gadam do siebie, by ułożyć dialogi. Szlocham w kinie, oglądając z córką filmy dla dzieci, czytam wiersze lub śpiewam. Rozmawiając z małymi dziećmi, kucam i pytam je często: "A dlaczego?". Patrząc na sklepowe półki z zabawkami zapominam się i zastanawiam, które chciałbym mieć. A gdybym oprócz córki Zuzi miał syna, zbieralibyśmy razem resoraki.
     Każdy z nas ma w sobie "Ciepełko", trzeba tylko odnaleźć do niego drogę.

Fragment powieści:
" Jestem genialny! Nie mogę uwierzyć, że wpadłem na taki wspaniały pomysł. Cały drżę, bo nie wiem jak Tytan przyjmie moją propozycję. Zaraz. Ale czy to wypali? Czy ja nie zwariowałem? Zrywam się i kładę tuż przy prętach. Imprezka już ucichła i zaraz zaczną wracać. Nie ma czasu.
- Tyto. Przysuń się. Mam plan.
Wilczur jakby tylko na to czekał; nadstawia ucha:
- Wal!
Przełykam ślinę, drapię się za uchem nerwowo i mówię:
- Jesteśmy przyjaciółmi, tak? Mamy układ, tak? No a przyjaciele co sobie robią? P o m a g a j ą! No to ja ci pomogę. Będę twoimi oczami i wrócisz do "Lepszego Jutra". - Czuję, że zagrywam twardą kartą, ale muszę iść na całość: - Ale nie za darmo.
Tytan milczy przez chwilę. Coś kombinuje. W końcu odzywa się cicho:
- Fryndzel, nie mogę cię w to angażować. Dziękuję ci za dobre serce, kochany, ale...
Przerywam mu szybko. Chyba mnie nie zrozumiał:
- Żadnego ale. Nie za darmo, słyszysz? Ja pomogę tobie a ty pomożesz mi. Wrócisz tam, ale zabierzesz mnie ze sobą. Ciebie tam wszyscy znają. To moja szansa. Chcę odmienić swój los. Chcę zamieszkać w "Lepszym Jutrze". Stoi? - Mam wrażenie, że Tytan dławi śmiech, więc dodaję szybko: - No, chyba, że się nie nadaję. Ja wiem, Tytan, że może ja tam nie pasuję... Nie pasuję, co? Dobra, w porządku, wygłupiłem się, jak zawsze. Zapomnijmy...
- Czekaj! Jasne, że się nadajesz. Nawet nie wiesz jak bardzo. Zasługujesz w końcu na lepsze jutro, no nie? Ale co z Ciepełkiem, z przyjaciółmi, z Czechem i Michaliną? Zostawisz ich? - Tytan cedzi słowa, jakby badał mnie czy naprawdę jestem gotów podjąć wyzwanie. Czy zostawię? Kogo? Mądralę Lilka, co udaje wielkiego pana? Wrednego Cacka, który ugryzł mnie ze trzy razy. A może Cegłę lub Mańka, którym najbardziej zawsze przeszkadzałem... Poczciwego, ale głupiego Człapę, co to nie wiadomo kiedy dostanie ataku i znowu trzeba będzie go ratować. Czy zostawię duszną latem i zimną zimą budę dla lepszego jutra? Rozpiera mnie euforia i pewność.
- Przyjaciele? Ja nie mam przyjaciół. - Mówię twardo. W ciszy nocy słowa te odbijają się od ścian budy i wracają blaszanym echem: "...nie mam przyjaciół." - Oprócz ciebie - dodaję cicho.
- No, już myślałem. Skoro tak, to umowa stoi. Daj grabę. - I znowu łapa w łapę; z góry, z dołu, piącha. Tytan kładzie się blisko mnie i pyta:
- No, to jak wygląda twój plan?
Mam nadzieję, że dane nam będzie jeszcze kilka chwil spokoju. Kilka chwil, tyle mi potrzeba, by wybrać lepsze jutro."

Mówi Piotr Kulpa:
     "Obecnie ukończyłem drugą część, "Oddech Zimy", w której przygody Fryndzla i reszty przeplatają się z losami grupy dzieci, szukających swojego "Ciepełka". Całość rozgrywa się podczas ferii zimowych, gdy ziemię spowija zima stulecia. Ba, co tam stulecia! Tysiąclecia! A niech tam! Pomiędzy dwiema częściami "Ciepełka" napisałem też nieco mniejszą książkę dla dzieci, która czeka na rozstrzygnięcie w pewnym konkursie, dlatego szczegóły niech pozostaną na razie tajemnicą. Z całego serca życzę wszystkim moim czytelnikom wielu ciepłych chwil podczas poznawania zwariowanej ferajny z Ciepełka!"

Kontakt z Autorem:
slimanek@op.pl

 
 

 

Twórcy literatury naszego regionu / Sylwia Madalińska // W: Warsztaty Bibliotekarskie [Dokument elektroniczny] / red. nacz. Wiesława Olczykowska. - Czasopismo elektroniczne. - Nr 1-2/2010 (33/34) czerwiec. - Piotrków Trybunalski : Biblioteka Pedagogiczna, 2010. - Tryb dostępu: http://www.pedagogiczna.edu.pl/warsztat/2010/1-2/100110.htm. - ISSN 1732-7008