WARSZTATY BIBLIOTEKARSKIE NUMER 3-4(31/32), GRUDZIEŃ 2009PoprzedniNastępny

 

Serwis BPP | Warsztaty Bibliotekarskie | 2009 nr 3-4 | Twórcy literatury ...

Sylwia Madalińska
nauczyciel bibliotekarz Biblioteki Pedagogicznej w Piotrkowie Trybunalskim

 
  Twórcy literatury naszego regionu  
     
 

Zbigniew Borowski

    Przedstawiam Państwu dzisiaj jednego z nielicznych współczesnych prozaików związanych z Bełchatowem. Jeszcze niedawno wydawało się, że bohater dzisiejszego odcinka "Twórców" zaprzestał przygody z literaturą, której znakomitym przejawem był jego pierwszy tom opowiadań oraz teksty rozproszone w czasopismach. Na szczęście jednak Autor ucieszył nas kolejną książką.
    Zbigniew Borowski urodził się 7 marca 1956 r. w Bielsku-Białej. Młodość spędził w Tarnowie, lata dorosłe w Piotrkowie Trybunalskim i Bełchatowie. Studiował na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, lecz studiów tych nie ukończył. W roku 1980 założył rodzinę i rozpoczął pracę zawodową - od 1982 w "Stomilu Bełchatów" na terenach przemysłowych w Rogowcu koło Bełchatowa.
    W okresie kilkunastoletniej pracy w tym zakładzie współtworzył i rozwijał "raczkujące" w rozwijającym się szybko mieście lokalne media. Na przykład w latach 1988-1989 stworzył miesięcznik "Bełchatów", wydawany pod egidą "Stomilu", lecz de facto będący pierwszą bełchatowską lokalną gazetą. Przez kilka lat współpracował z nowo powstałym Radiem "Bełchatów", prowadząc w eterze cykliczne audycje. W latach 90. pełnił funkcję redaktora naczelnego takich lokalnych czasopism, jak: "Szansa i ty" (miesięcznik kulturalny), "Gazeta Bełchatowska" (tygodnik) oraz "Tak i nie" (tygodnik).
    W tym okresie zajmował się również twórczością literacką, czego efektem są nagrody w konkursach literackich i dziennikarskich, m.in. dwukrotnie w konkursach dziennikarskich w ogólnopolskim "Radarze". Wiele jego opowiadań znajdziemy w ówczesnej lokalnej i regionalnej prasie. Zorganizował konkurs literacki o Nagrodę Bełchatowskiego Okręgu Przemysłowego oraz imprezy poetyckie, jak np. Bełchatowski Listopad Poezji, będąc tym samym prekursorem popularyzacji życia literackiego w ówczesnym typowo robotniczym środowisku.
    Po odejściu ze Stomilu w roku 2000 Zbigniew Borowski nadal pracuje w lokalnych i ogólnopolskich mediach. Aktualnie współpracuje z regionalnym tygodnikiem "Po prostu informacje" wydawanym w Radomsku a także pełni funkcję redaktora naczelnego ogólnopolskiego dwumiesięcznika technicznego "Świat Obrabiarek".

    Nasz bohater jest autorem dwóch opublikowanych tomów opowiadań. Pierwszy z nich pod tytułem "Przeciwnik ustroju i inne opowiadania" wyszedł w roku 1997 w Bełchatowie. Przed kilku laty tak przedstawiałam tę książkę w swojej recenzji:
"jego utwory charakteryzuje rubaszny humor, cięta ironia, celne obserwacje obyczajowe. Takich też jest 18 króciutkich opowiadań pomieszczonych w tomie "Przeciwnik ustroju". Autor poczyna sobie dość odważnie, umiejscawiając przygody swoich bohaterów, zwykłych bełchatowian, w bardzo ściśle określonych miejscach i punktach miasta. Wymienia też nazwiska autentycznych bełchatowian. Któż bowiem w tym mieście nie zna dyrektora liceum T. Markiewicza, Tadeusza Rozpary, któż nie wie, gdzie przy wiadukcie znajduje się bar "Rybka" czy popularna przed kilkunastu laty restauracja "Czardasz"[1].

    Po 12 latach, w połowie 2009 roku, Autor zdecydował się wydać kolejny, bardziej okazały tom opowiadań, gromadząc w nim utwory młodzieńcze sąsiadujące z najnowszymi, powstałymi w ostatnim okresie. Książka nosząca tytuł "Taka piękna i dzika" spotkała się m.in. z niezwykle pozytywnym i ciepłym przyjęciem wybitnego krytyka literackiego Leszka Żulińskiego.

    Jak mówi o niej sam Zbigniew Borowski:
    "Wydałem tę książkę, bo kiedyś sobie usiadłem i przeczytałem swoje wcześniejsze utwory, te z lat licealnych i te najnowsze. Zastanowiło mnie, że pod względem temperatury uczuć i widzenia świata są do siebie podobne mimo upływu lat. Dyskretnym tłem większości utworów jest współczesny i dawny Tarnów. Dawny - to nie znaczy historyczny. To znaczy ten w zasięgu naszej pamięci. Tarnów - piękne miasto z charakterem i duszą, i z pięknymi ludźmi. Zawsze tu wracam nie tylko ze względu na sentyment do lat młodzieńczych, ale przede wszystkim dlatego, że w Tarnowie unosi się duch niezwykłych rzeczy, które mogą przydarzyć się tylko we śnie. A tu te różne niezwykłości mam naprawdę. Idę ulicą Krakowską, jedną z głównych ulic Tarnowa i myślę, jak tu pięknie."

 

    I jeszcze kilka refleksyjnych wspomnień Pisarza:
    "Z pisaniem mam do czynienia od 16. roku życia. Wtedy powstało moje pierwsze opowiadanie. Zawsze ciągnęło mnie do pisania, ale samo pisanie uważałem za takie "niemęskie". Poza tym przez wiele lat byłem jedynym żywicielem rodziny i musiałem myśleć o zapewnieniu bytu domownikom. Więc wstawałem przez kilka lat codziennie o czwartej rano, a później o piątej i wsiadałem do przewozu pracowniczego, który wiózł mnie do pracy. Wracałem do domu zmęczony, gdzie czekały codzienne problemy. Wieczór nadchodził szybko, na wiele rzeczy nie było czasu, w tym na pisanie. Ale mimo to jakoś udawało mi się w godzinach późnowieczornych zająć kąt w kuchni i gdy wszyscy już spali, opisać to, co widziałem i co utkwiło mi w wyobraźni (.).
    Teraz starszy o kolejne lata, z pewna tremą usiadłem przy laptopie i stukając palcami w klawisze, spróbowałem opisać świat wokół mnie. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że niewiele się zmienił, a dla mnie jako autora wciąż najważniejsze są uczucia i relacje pomiędzy ludźmi.
Dlatego pomyślałem sobie, żeby wydać książkę z następnymi opowiadaniami. Tak powstał tom "Taka piękna i dzika". Smak pierwszego pocałunku i szkolne perypetie, miłość i samotność, widziane oczami nastolatka, a także uczucia, pragnienia i myśli dojrzałego mężczyzny - to treść opowiadań z tego tomu."

    Zapraszam do lektury jednego z krótkich opowiadań Zbigniewa Borowskiego. Jego najnowszą książkę znajdziecie Państwo w zbiorach piotrkowskiej Biblioteki Pedagogicznej oraz wszystkich jej filii. Woluminy zostały podarowane naszej placówce przez Autora. Kontakt ze Zbigniewem Borowskim: zbigbor@poczta.onet.pl

 

Zbigniew Borowski
Kwiaty w lesie

Tyle było dni do utraty tchu, a ty.? Nic. Bez słowa. Zostawiłeś całą tę pisaninę i żyłeś sobie jak lord - mówię do siebie. Tyle dni bez zapisu. Dopiero teraz siadam przy komputerze jak skazaniec i usiłuję coś napisać. Jak jest przymus, to nie ma jakości. Może więc lepiej, żebym zostawił tę pisaninę.
Byłem w lesie. Wyrwałem się na kwadrans, nikomu nic nie mówiłem, dosłownie przepadłem. Do kieszeni wsunąłem tylko reklamówkę na ewentualne grzyby. Już po kilku minutach miałem chyba z dziesięć dorodnych kozaków. Wszedłem pomiędzy młode brzózki, które gałęziami muskały mnie po twarzy, biły lisicami. Oczy penetrowały wysoką trawę. Co jakiś czas schylałem się i rwałem grzyba. W lesie natknąłem się na sąsiada, z którym nigdy wcześniej nie zamieniłem słowa. Ten do mnie prawie od razu po imieniu, że fajne takie spotkanie w lesie. Zaglądnął do reklamówki. Gwizdnął z podziwem.
- Wyszedłem tylko na kwadrans - wyjaśniałem, jakbym chciał podkreślić umiejętność znajdowania grzybów. - Tyle udało mi się zebrać.
Sąsiad zabrał mnie na swoje podwórze, które graniczy z lasem. Pokazał grządki, na których uprawia warzywa. Zaczął wyrywać dla mnie kalarepki, marchewki, selery, pory.
- To na początek naszej znajomości - powiedział, podając mi warzywa. - Musimy w końcu się poznać. Tyle czasu mieszkamy obok siebie i się nie znamy.
- Rzadko tu ostatnio bywam - dodałem usprawiedliwiająco.
- Ale w końcu spotkaliśmy się - sąsiad klepnął mnie w plecy.
Opowiedział, w jaki sposób doszedł do posiadania tego domku obok lasu. Zapożyczył się od znajomych, wziął trochę kredytu. Jest wreszcie szczęśliwy. W końcu ma swoją oazę spokoju, skupienia i ciszy. O tym marzył przez długie lata zawodowej pracy. Wreszcie, gdy przeszedł na emeryturę, zdecydował się na inwestycję spełniającą marzenia. Urwał mi kwiaty. Pokazywałem mu palcem, jakie chcę kolory.
- Te fioletowe, te czerwone i te białe - mówiłem.
Z reklamówką grzybów w jednej ręce, reklamówką warzyw w drugiej i z kwiatami gdzieś pośrodku, pojawiłem się na podwórku. Krzysiek, który siedział na dachu i podawał blachę cieśli, od razu mnie zobaczył.
- Ludzie, patrzcie! - zawołał. - Poszedł do lasu na grzyby, a wraca z kwiatami.

Przypisy:
[1] Madalińska Sylwia : Bełchatów i region bełchatowski w beletrystyce. - Warsztaty Bibliotekarskie 2006, nr 3-4. Dostęp on-line : http://www.pedagogiczna.edu.pl/warsztat/2006/3-4/060305.htm

 
 

 

Twórcy literatury naszego regionu / Sylwia Madalińska // W: Warsztaty Bibliotekarskie [Dokument elektroniczny] / red. nacz. Wiesława Olczykowska. - Czasopismo elektroniczne. - Nr 3-4/2009 (31/32) grudzień. - Piotrków Trybunalski : Biblioteka Pedagogiczna, 2009. - Tryb dostępu: http://www.pedagogiczna.edu.pl/warsztat/2009/3-4/090308.htm. - ISSN 1732-7008