Krzysztof Kleszcz urodził się w 1974 r. Jest nauczycielem geografii w Gimnazjum nr 6 w Tomaszowie Mazowieckim.
Od kilkunastu lat pisze wiersze. Pierwsze sukcesy to dwie nominacje w Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina (Łódź 2004, 2006), nagrody i wyróżnienia w Konkursach Jednego Wiersza corocznie w latach 2004-2007 (Łódź), zwycięstwo i II miejsce w Turniejach Jednego Wiersza "O Puchar Wina" (Łódź 2006 i 2007), wyróżnienia w ogólnopolskich konkursach poetyckich im. Wacława Olszewskiego w Bełchatowie i im. Tadeusza Juliana Pajbosia w Warszawie.
Ostatni sukces - to wyróżnienie w Turnieju Jednego Wiersza przy okazji II Konkursu Poetyckiego im. Witolda Sułkowskiego w Łodzi. Krzysztof Kleszcz został zaproszony na II Manifestacje Poetyckie na Zamku Ujazdowskim w Warszawie (sierpień 2007).
Liczne sukcesy i aktywność poety w środowisku łódzkim zaowocowały przyjęciem go w poczet Koła Młodych Pisarzy łódzkiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy Polskich. Jego sylwetka przedstawiona została na łamach "Gazety Wyborczej". Na wrzesień zapowiedziano publikacje utworów Kleszcza w literackim miesięczniku "Tygiel Kultury". Można je także znaleźć na internetowych portalach literackich.
Aktualnie poeta szuka wydawcy swojego, przygotowanego do druku debiutanckiego tomiku pt. "Drzewo, dom, syn".
Więcej informacji o tym interesującym twórcy o bardzo szerokich zainteresowaniach prywatnych znajdziecie Państwo na Jego stronie internetowej: www.kleszcz.prv.pl.
Kontakt: krzyk74@wp.pl

Po trzydziestce
Tak mi mlecznie, że zastygłem w kożuch,
zachwiałem się. Niewidzialne dźgnęło mnie.
W głowie szum, koralik spadł na podłogę,
poturlał się pod szafę. Pogadałbym o tym przy kawie,
ponarzekał. Dni tygodnia w wyścigu, który pierwszy.
Maszyna czasu jak maszyna do ćwierkania.
Kierowco trzymaj się, będzie z górki!
Nic nas nie zjada, nie gryzie. Słońce,
nie można się przed nim obronić, pełna jasność.
Wszędzie tam gdzie był smutek jest pobielony sad.
Odpust
Tynki klasztoru chłoną nasze westchnienia. Trąby
obwieszczają święto Archanioła. Na straganach
najlepiej sprzedają się gliniane garnki i kosze
z wikliny. Chodzimy wkoło trochę śmieszni w tym
tłumie dźwigającym maselniczki, drewniane łychy.
Robimy zdjęcia. Szukamy rzeczy, które są nam
potrzebne: na przykład kwiaty z kolorowego papieru.
Szepczesz do ucha - świat to obwarzanek na miodzie,
ciasto owinięte wokół niewidzialnego, bez którego
wszystko by się rozleciało. Starszy pan dmie w puzon,
a niewidzialne brzmi teraz i ma siłę. W odpust Michała
z twoich rąk dostaję słodycz posypaną makiem.
